Akwarium
Morskie dwa w jednym

Swoje pierwsze akwarium pamiętam do dziś, choć miałam wtedy tylko kilka lat a myśl o akwarium z prawdziwego zdarzenia nie opuszczała mnie przez kilkanaście następnych. Po okresie studiów, już we własnym mieszkaniu, przyszedł czas na pierwszy zbiornik. Było to jeszcze ramowe akwarium, które przyniósł pan z ekipy remontującej mieszkanie. Rozpoczęła się przygoda z różnymi gatunkami ryb. Musze jednak zaznaczyć, że od początku najbardziej fascynowały mnie pielęgnice. W końcu, kiedy dwie pielęgnice pawiookie przestały mieścić się wspólnie ze zbrojnikiem w 250l. zbiorniku i zamieszkały w poznańskiej palmiarni, w moim mieszkaniu zagościły pielęgnice z jeziora Malawi. Zamieszkały w dwóch zbiornikach – 216 i 240l. Po dłuższym okresie, kiedy to ryby wielokrotnie odchowywały młode, odważyłam się po raz pierwszy pomyśleć o morskim akwarium. Na początku były to tylko marzenia i teoretyczne rozważania, potem sięgnęłam do literatury i zaczęłam dowiadywać się jak mój projekt powinien wyglądać w praktyce.

Przestraszona wizją skomplikowanego sprzętu potrzebnego do założenia morskiego zbiornika, a zwłaszcza kosztami jakie się z tym wiązały, porzuciłam swoje plany na ponad pół roku. Pielęgnice odchowywały kolejne młode, a myśl o własnej „solniczce” uparcie powracała. Postanowiłam postawić na wersję minimalistyczną morskiego zbiornika, aby ograniczyć wydatki i spróbować swoich sił urządzając morskie akwarium w zwolnionym przez narybek panoramicznym zbiorniku 216l. Ponieważ stał on na regale oraz nie posiadał komina, nie miałam możliwości zastosowania filtracji przy pomocy sumpa. Do akwarium podłączyłam dwa kubełki Eheima – 2215 i 2217, które dodatkowo uzupełniać miał filtr powierzchniowy tej samej firmy. Jako oświetlenie miały posłużyć dwie świetlówki 10 000K umieszczone w standardowej pokrywie, a jako odpieniacz zastosowałam MidiFlotor Aqua Medica. Całość 16 stycznia 2003r. zalałam wodą z dojrzałego już zbiornika morskiego i umieściłam w środku pierwsze 1.2 kg żywej skały. Przywędrowała z nią niewielka krewetka, pojawiły się małe rurówki – zafrapowana wypatrywałam pierwszych oznak życia. Owo wypatrywanie przez wypukłą szybę zaowocowało jednak głównie bólem głowy. Postanowiłam że moje morskie akwarium musi mieć prostą szybę. Od tego postanowienia niedaleko już było do rozwinięcia dalszych planów. Zaczęłam stawianie zbiornika z prawdziwego zdarzenia. Pierwszy niezbędny zakup jakiego dokonałam, to był filtr odwróconej osmozy Osmo 150, w późniejszym czasie uzupełniony o filtr dejonizacyjny.

Następnym krokiem była zmiana lokalizacji akwarium. Wiedząc że nawet w akwarium z pielęgnicami oświetlanym tylko świetlówkami w upalne dni znacząco rosła temperatura zapobiegawczo miejsce na akwarium wybrałam, w otwartym na mieszkanie pokoju z dobrą wentylacją. Najważniejszym problemem stojącym na drodze do mojego morskiego zbiornika było pytanie: na czym postawić akwarium, którego rozmiary, jak się okazało, będą wynosiły 140x50x50 cm a objętość 350l? W tym wypadku pomógł mi mój chłopak (obecnie mąż) Krzysiek, który zaprojektował stelaż pod zbiornik tak, aby mógł on bezpiecznie dźwigać jego ciężar, oraz zlecił jego wykonanie odpowiedniej firmie. Stelaż został wykonany ze spawanych profili zamkniętych 40x40 mm ze stali kwasoodpornej. Tak powstały szkielet obudowaliśmy własnoręcznie płytami wiórowymi, które zabezpieczyliśmy przed wilgocią okleiną meblową. W blacie wycięliśmy otwory na rury prowadzące do sumpa. Od razu przy projektowaniu stelaża zostało pozostawione miejsce na półeczkę wewnątrz szafki. Pod półeczką umieściłam 50 litrowy zbiornik na wodę do dolewek. Woda z tego zbiornika pobierana jest przez pompę dozującą AquaMedic SP 3000, którą włącza sterownik z czujnikiem hallotronowym. Wcześniej stosowałam pompki od małych filtrów wewnętrznych, ale miały one albo zbyt duży wydatek (podawały za dużo wody na jednokrotne włączenie) albo za małą wysokość podnoszenia (trzeba było utrzymywać min. połowę pojemności zbiornika na dolewki). Również czujnik poziomu jest obecnie w swym drugim wcieleniu – na początku miałam czujnik z elektrodami zanurzonymi w wodzie. Pomimo że były one wykonane ze stali kwasoodpornej, to na ich powierzchni zachodziła elektroliza, co dawało brzydkie osady.

Czujnik hallotronowy wykorzystuje pływający magnes i nie ma żadnych elementów metalowych kontaktujących się z wodą, a pompka dozująca zapewnia powolne uzupełnianie wody, a więc nie ma nawet małych zmian zasolenia.

Wewnątrz szafki, po lewej stronie, stanął trzykomorowy sump o wymiarach 70/50/30 . Został tak zaprojektowany, aby w pierwszej komorze mógł zostać umieszczony odpieniacz MidiFlotor firmy Aqua Medic i w tym celu poziom wody jest tam wysoki. Woda przelewa się górą do drugiej komory, skąd dołem przepływa do komory trzeciej, z której tłoczona jest do zbiornika za pomocą dwóch pomp OR 2500. Obawiając się jednak, że MidiFlotor może być niewystarczający w oczyszczaniu 350 litrowego zbiornika zdecydowałam się na zmianę odpieniacza na Ruwal 400. Ponieważ tego typu odpieniacz sam reguluje wysokość swojego słupa wody (w pewnym zakresie) usytuowałam go w drugiej komorze sumpa. Dobranie odpowiedniego odpieniacza nie było prostą sprawą, gdyż okazało się, że aby wygodnie czyścić jego kubełek potrzebne jest nieco więcej miejsca czyli o kilka cm wyższa szafka. Wymiary Ruwala 400 pozwalają jednak na zdjęcie kubełka w taki sposób, aby jego zawartość nie dostała się ponownie do akwarium. W celu wyciszenia spływu wody z pierwszej komory oraz niedopuszczenia do powstawania powietrza dostającego się do głównego zbiornika zastosowaliśmy następujący fortel. Z pleksi za pomocą silikonu skleiliśmy stelaż, na którym umieściliśmy bactoballe obsypując nimi odpieniacz. Na bactoballach umieściliśmy płytkę zraszającą również wykonaną z pleksi. Na nią przez nieduży fragment porowatej gąbki grubości 5 cm ustawionej wzdłuż ścianki dzielącej dwie pierwsze komory przelewa się woda. Również woda odprowadzana z odpieniacza spływała na tak umieszczony ruszt. Rozwiązanie to miało jednak pewien minus – pod rusztem z bactoballi po dłuższym czasie gromadził się osad niemożliwy do usunięcia bez demontażu całej konstrukcji i czyszczeniu sumpa. Tak więc po pewnym czasie podczas sprzątania sumpa usunęliśmy bactoballe umożliwiając swobodny dostęp do dna pierwszej komory. Tym samym ruszt przestał pełnić swoją funkcję.

Żeby uniknąć dodatkowego pienienia się wody i hałasu, na przelewie z pierwszej komory oraz na wylocie z odpieniacza, Krzysiek zaprojektował „korytko” na gąbkę. „Korytko” wykonane jest z giętego arkusza poliwęglanu i zawieszone jest na krawędzi przelewowej sumpa. W nie włożona jest porowata gąbka, na którą trafia woda przelewająca się z pierwszej komory, jak również wypływająca z odpieniacza.

Jak wspominałam, odpieniacz ten w pewnym zakresie dostosowuje się do poziomu wody w sumpie, jednak w czasie wyłączenia prądu (a dwa lata temu zdarzało się to dosyć często) część wody ze zbiornika głównego (do krawędzi komina) oraz z rur, spływa do sumpa wypełniając ok. 90% jego całkowitej pojemności.

Przy włączeniu prądu jednocześnie starują pompy obiegowe oraz odpieniacz, jednak poziom wody w sumpie jest za wysoki i odpieniacz wyrzucał wtedy część wody do kubełka, pełen kubełek trudno było wyjąć do wyczyszczenia tak, by jego zawartość nie dostała się z powrotem do sumpa..
Żeby temu zapobiec, Krzysiek poprosił zaprzyjaźnionych elektryków o skrzyneczkę z przekaźnikiem czasowym i stycznikiem.
Odpieniacz załączany jest przez stycznik, który z kolei sterowany jest przekaźnikiem czasowym, odliczającym nastawiony czas od momentu włączenia prądu. Przy zwłoce 5 min, poziom wody w sumpie, w momencie włączenia się odpieniacza, jest już ustabilizowany i odpieniacz od razu pracuje normalnie.

Wykonanie samego zbiornika, w związku z całkowitym brakiem doświadczenia w tej kwestii powierzyliśmy firmie Aqua Medic. Jego wymiary ustaliliśmy na 140/50/50 cm czyli 350 litrów pojemności. Komin zdecydowałam się umieścić na środku i wyprowadzić z niego na dwie strony zbiornika dwa wyloty wody – każdy zasilany niezależną pompą OR 2500. Stanowi to zabezpieczenie cyrkulacji wody w zbiorniku w przypadku awarii jednej z pomp. Komin pozbawiony jest rewizji i wypełniony bactoballami. Z trzech stron zabezpieczają go grzebienie Aqua Medic. Woda spływa na płytkę zraszającą, pod którą umieściłam grubą gąbkę. W mechanicznym czyszczeniu wody dostającej się do komina pomaga wata umieszczona na płytce zraszającej. Tłumi ona także hałas wody spływającej do komina. Cyrkulację w akwarium wspomagają dwie pompy 1400 l/h umieszczone na przeciwległych bocznych ścianach.

Do oświetlenia zbiornika służy lampa Weipro wyposażona w dwa żarniki 150 W oraz dodatkową niebieską świetlówkę kompaktową. Początkowe problemy z lampą objawiające się miganiem żarników zmusiły mnie do kilkukrotnego oddawania jej do naprawy a w końcu do wymiany na nowy egzemplarz. Kłopoty nie ustąpiły. Dopiero po samodzielnie przeprowadzonej wymianie, jak się okazało kiepskiej jakości, chińskich żarników awarie więcej nie miały miejsca. Lampa świeci się w godzinach 14.00 – 22.00. Od godziny 9.00 do 23.00 zbiornik oświetlany jest przez dwie świetlówki superaktyniczne Philips TLD 03 o mocy 30W. Aby światło lamp nie było uciążliwe dla oczu obserwatora górna część akwarium osłonięta jest wykonaną z płyt obudową. Zabezpieczona jest ona przed wilgocią okleiną meblową. Dodatkowo w obudowie zbiornika umieściłam wentylator kanałowy podłączony do czujnika temperatury, który włącza go gdy temperatura wody przekracza 26°C. Mimo to, że pomieszczenie jest całkowicie otwarte, w okresie, gdy na zewnątrz panuje wysoka temperatura, wentylator pracuje czasami całą dobę, wyłączając się na krótko tylko nad ranem. Dodatkowo aby uniknąć podnoszenia się temperatury wewnątrz pomieszczenia konieczne jest wtedy zasłanianie okien roletami. Niestety trzeba się liczyć tym że oświetlenie HQI znacząco potrafi podnieść temperaturę w zbiorniku, co może być niekorzystne, zwłaszcza dla korali. Dzięki możliwości otwierania obudowy w jej przedniej części na dwie strony, dostęp do zbiornika nie jest utrudniony. Stanowi ona także stelaż do mocowania opraw świetlówek superaktynicznych.

Po dwóch latach przekonałam się jak wpływa ciepło 2x150W żarników na samą lampę. Otóż wszelkie opaski elektryczne spinające wewnątrz kabelki stały się bardzo kruche i popękały, natomiast z kondensatora układu zapłonowego świetlówki kompaktowej zaczął wyciekać elektrolit (na szczęście nie dostał się do zbiornika). Co więcej sama oprawka tejże świetlówki nosi ślady przegrzania. Niestety budowa lampy uniemożliwia wymianę świetlówki i jej oprawki bez demontażu transformatorów zasilających żarniki. Póki co, po prostu wyjęłam zapłonnik.

A jak postępowały prace w głównym zbiorniku? Urządzanie głównego zbiornika rozpoczęłam 23 marca 2003 roku, kiedy to zlałam do niego wodę ze zbiornika 216 litrowego i uzupełniłam wodą z dojrzałego zbiornika morskiego. Dzięki temu już 06 kwietnia mogłam umieścić tam pierwsze 27 kg żywej skały przywiezionej z Warszawy. Skałę ustawiłam bezpośrednio na szybie, przód dna pokryłam cienką warstwą grysu koralowego. Stopniowo budując konstrukcję ze skał dokładałam kolejne porcje żywej skały, czasami kupując pierwsze miękkie korale starałam się wybierać te, które wyrastały z jej większych fragmentów. W ten sposób ostatecznie w zbiorniku głównym umieściłam około 60 kg żywej skały. Martwego tufu koralowego nie umieszczałam w zbiorniku.

Przyszedł czas na pierwsze zwierzęta. Pierwszymi mieszkańcami przygotowanego akwarium zostały ryby pełniące pożyteczną rolę w zbiorniku tj. oczyszczając go z nadmiaru niektórych glonów, czy przerzucając żwir na dnie, takie jak babka Amblygobius Phalaena, ślizg Solarias Fasciatus, kilka ślimaków turbo, pierwsze korale miękkie. W następnej kolejności akwarium zasiedliła para krewetek Rhynchocinetes Clurbaneusis oraz krewetka Stenopus Hispidus zwana potocznie boksującą. Stopniowo mieszkańców przybywało, pojawiły się pierwsze rozgwiazdy, wężowidła. Rozpoczęłam także polowanie na, przybyłe z żywą skałą, groźnie wyglądające kraby i włochate wieloszczety. Pierwsze, złapane przy pomocy pęsety po zgaszeniu światła, kończyły swój żywot w domowej kanalizacji, dopiero później, gdy uruchomiłam już 25 l. zbiornik glonowy, znajdowały tam bezpieczne schronienie. Niektóre korale i zwierzęta przywiozłam z Berlina, gdyż trudno było w kraju dostać wymarzony gatunek. W ten sposób przyjechał do na pokolec Zebrasoma Flavescens., niektóre jeżowce. W berlińskim sklepie zobaczyłam także jednego z najbardziej ulubionych mieszkańców mojego zbiornika – Neocirrhitus Armatus. Rybę tę po pewnym czasie udało mi się przypadkiem kupić w Warszawie. Do jednego z najstarszych mieszkańców zaliczam także mandaryna wspaniałego, który jednak z powodu swojego skrytego trybu życia rzadko cieszy moje oko, przepływając majestatycznie wśród skał. Doczekałam się podziału rozgwiazdy Linckia Multifora. Ze zdziwieniem zauważyłam, że brakuje jej jednego ramienia a po jakimż czasie owo samotnie wędrujące ramie pojawiło się na ścianie zbiornika. Dziś utracone ramie odrosło a kończyna która odpadła dobudowała resztę organizmu. Dwukrotnie podzielił się także jeden z większych ukwiałów.

Jedyne negatywne doświadczenia z zasiedlania zbiornika dotyczą Amphiprionów Ocelaris, których kilka z niezrozumiałych wówczas dla mnie przyczyn padło bez widocznych objawów choroby w ciągu jednego – dwóch dni po umieszczeniu w akwarium. Przetrwał jedynie Amphiprion Percula, dla którego dopiero po roku zdobyłam towarzysza. Dopiero po pewnym czasie dowiedziałam się, że ryby te często cierpią na chorobę transportową. Dziś udaje mi się rozróżnić zdrowe osobniki od podejrzanych.

W maju 2003 roku na półeczce pod stolikiem umieściłam małe 25 litrowe akwarium które miało pełnić role filtra glonowego. W typowym zbiorniku, przykrywanym plastikową klapą zaopatrzoną w świetlówkę kompaktową, szklarz wyciął otwór umieszczony kilka cm od górnej krawędzi, Umieściłam tam przelotkę, przez którą spływał nadmiar wody z akwarium glonowego. Wypływ został zabezpieczony tak, aby glony nie mogły go zapchać. Zbiornik glonowy zasilany był w wodę przez pompę Powerhead 450 tłoczącą wodę z pierwszej komory sumpa do akwarium glonowego osobną rurą. Woda wpływała do zbiornika przez specjalnie wykonaną deszczownię. Tak funkcjonujące akwarium glonowe stanowiło dobre środowisko dla rozwoju makroglonów oraz stanowiło zbiornik do przechowywania krabów, ślimaków, małych wężowideł. W tym zbiorniku także udało mi się zaobserwować podział strzykwy zwanej Yellow Sea Cucumber na dwa osobniki.

Swoim podopiecznym staram się zapewnić coraz lepsze warunki a sobie jednocześnie ułatwić obsługę akwarium. Dotychczas wapno dawkowałam ręcznie. W sierpniu 2003 roku uruchomiłam mikser wapienny lecz po pewnym czasie okazało się, że mimo to niezbędne jest dodatkowe dawkowanie wapna w płynie aby utrzymać jego wysoki poziom. Pojawiła się myśl o instalacji reaktora wapiennego, ale na przeszkodzie stał brak wystarczającego miejsca w szafce pod akwarium. Na szczęście narożnik pokoju był jeszcze wolny – postanowiłam to wykorzystać.

Małe przemeblowanie i w narożniku stanęła szafka stanowiąca przedłużenie szafki pod głównym zbiornikiem. W jej wnętrzu znalazło się miejsce na, stojący dotychczas w niewygodnym do obsługi miejscu, mikser wapienny, reaktor AM 1000 oraz butlę CO2. Wolne miejsce pozwoliło także na uporządkowanie wszystkich kabli, przedłużaczy i zamontowanie ciągu gniazdek, do których zostały podłączone pojedyncze urządzenia (12 gniazdek w nowej szafce i 6 w dotychczasowej). Reaktor pobiera wodę z pierwszej komory sumpa i tam wraca ona powtórnie. Butla CO2 zaopatrzona jest w reduktor ciśnienia z regulatorem przepływu (urządzenie stosowane do spawania w osłonie gazów) oraz elektrozawór niemieckiej firmy Festo (renomowany producent komponentów pneumatycznych) sterujący dopływem CO2 do reaktora. Elektrozawór dodatkowo wyposażony jest w iglicowy zawór dławiący pozwalający na bardzo precyzyjną regulację przepływu gazu. Pracą elektrozaworu steruje pH-kontroler Lajon 112, do którego podłączona jest elektroda mierząca poziom pH w reaktorze. Drugi pH-kontroler – Lajon 111 (starszy, mniej dokładny model) mierzy wielkość pH w zbiorniku głównym, poprzez elektrodę umieszczona w pierwszej komorze sumpa. Z pH-metrami mieliśmy na początku niewielkie problemy ze względu na wrażliwość na zakłócenia pochodzące od włączania się pompek cyrkulacyjnych oraz czujnika poziomu wody. Po poprawkach elektroniki kontrolerów oraz zmianie czujnika poziomu na hallotronowy, oba pracują bez zarzutu.

Wolne miejsce wygospodarowane na dostawionej szafce postanowiłam wykorzystać tak, aby spełnić marzenie o drugim morskim zbiorniku. Opieka nad drugim, oddzielnym morskim akwarium nie wchodziła jednak w grę, gdyż byłoby to dla mnie zbyt pracochłonne. Postanowiłam więc obok głównego zbiornika, postawić drugi, który przez wykorzystanie wspólnego sumpa nie byłby tak pracochłonny w obsłudze. Miał on pełnić rolę sporych rozmiarów zbiornika glonowego – docelowo ma pełnić rolę konikarium. Warunki w nim panujące są wręcz idealne dla koników morskich – słabszy niż w zbiorniku głównym przepływ wody, makroglony mogące służyć konikom do zaczepiania się ogonkami, możliwość osobnego karmienia. Dodatkowy zbiornik, poprzez fakt, że został podłączony do wspólnego obiegu z głównym zbiornikiem jest obsługiwany przez wspólny reaktor, mikser i resztę urządzeń i nie wymaga także osobnego dawkowania mikroelementów.

Dostawiony zbiornik zajął narożnik pokoju, wiec został tak zaprojektowany aby obserwacja jego wnętrza była łatwa dla osób siedzących na kanapie po przekątnej. Jego przednia ścianka została ścięta i zbiornik przybrał pięciokątny kształt. Jego objętość wynosi 150 litrów i została tak dobrana, aby nie wymagała wymiany całego sprzętu obsługującego dwa zbiorniki. Zbiornik zaprojektowaliśmy sami, a jego wykonanie powierzyliśmy innemu, lecz sprawdzonemu zakładowi szklarskiemu. W tylnym narożniku umieściliśmy komin wypełniony bactoballami zaopatrzony podobnie jak w głównym zbiorniku w grzebień i płytkę zraszająca .Górna krawędź została obudowana identycznie jak w głównym zbiorniku i w tym obudowa posłużyła jako stelaż do umieszczenia na nim trzech świetlówek 18W, oświetlających akwarium. Obawialiśmy się, że dodatkowa lampa HQI przysłuży się do powstania problemów ze zbytnim wzrostem temperatury wody. Świetlówki umieszczone są w bryzgoszczelnych oprawach firmy Luxima i zawieszone na stelażu z profili aluminiowych. Stelaż można unieść odchylając do tyłu i w ten sposób zyskujemy swobodę w obsłudze zbiornika. Oświetlenie takie w zupełności wystarcza do rozwoju glonów wapiennych, rosną i rozwijają się przy nim korale miękkie takie jak xenia pulsująca, grzybowieńce, cladiella, clavularia i inne. Świetnie się ma także ukwiał i wspaniale rosną makroglony.

Zasilanie zbiornika zapewniała początkowo pompa OR 2500 umieszczona w pierwszej komorze sumpa. Po pewnym czasie wymieniłam ją na nieco mocniejszą AquaBee 3000, która tłoczy wodę do zbiornika przez osobny system rur. Cyrkulacje wewnątrz zbiornika wspomaga nieduży Powerhead 250. Woda ze zbiornika spływa przez komin wracając do pierwszej komory sumpa. Przy okazji budowania osobnego układu rur postanowiłam zastosować trójnik na spływie ze zbiornika glonowego i dzięki temu mogłam umieścić na stałe w pierwszej komorze filtr fosforanowy. Takie połączenie dodatkowego zbiornika przy w pełni zalanej pierwszej komorze sumpa daje możliwość wyłączania dwóch pomp zasilających główny zbiornik np. przy podmianie wody, bez potrzeby zatrzymania obiegu wody w zbiorniku glonowym, który wtedy funkcjonuje niejako w zamkniętym systemie. W razie potrzeby można by przenieść pompę zasilającą glonowy zbiornik i spływ do osobnego sumpa i uzyskać w ten sposób oddzielnie funkcjonujący zbiornik.

Zobacz galerięW akwarium glonowym umieściłam dodatkowe 23 kilo żywej skały a jako podłoże zastosowałam Biosediment firmy Kent. W związku z planami dotyczącymi zasiedlenia zbiornika przez koniki cały czas wstrzymuje się z obsadzaniem go w żywe zwierzęta. Obecnie przebywa w nim tylko nieduży ślizg, krab filtrujący i ślimaki. Akwarium to wspaniale się sprawdza jako miejsce do szczepienia korali.

Moje akwarium wciąż ulega zmianom – korale rozrastają się i muszą być zastępowane innymi, niektórzy mieszkańcy dożywają końca swych dni, pojawiają się nowi, jedne glony giną, inne się pojawiają. I to jest najciekawsze w tym zbiorniku, że nigdy nie można powiedzieć sobie, że oto urządziliśmy go docelowo, że osiągnęliśmy zamierzony cel. Akwarium tętni życiem, zmienia się a my wraz z nim, zmieniają się nasze gusty i zapatrywania. A przede wszystkim ciągle uczymy się czegoś nowego.


 


Wykonanie: Izabela KurkiewiczCopyright 2006 (C) Psotnik*PL